piątek, 23 października 2009

Jadą goście, jadą…


- Mansa, gdzie to jest? To na północy! Tam rzadko, kto zajeżdża, więc będziecie miały spokój…

Tak nam zaprezentowano Mansę.

Nie minęły 3 tygodnie i już dało się zauważyć, że to nieprawda. A to za sprawą nieplanowanych gości. W sobotę popołudniu na podwórku pojawił się biały wóz, który przywiózł „grupkę polskich, i niezwykle zabawnych Muzungu”. Gości możecie obejrzeć sobie na zdjęciu.

Spotkanie z dyrektorem krakowskiego oddziału wolontariatu salezjańskiego „Młodzi Światu” ks. Adamem oraz krakowskimi wolontariuszami pracującymi w Zambii było dobrą okazją do integracji i wymiany doświadczeń.

Dzięki temu miałyśmy okazję poznać Marka Budowniczego, który jest znany w Afryce z budowania pre-shooli. Oczywiście nasze Laura Pre-School też powstało dzięki Markowi oraz dwóm ośrodkom misyjnym w Warszawie i Krakowie.

Celem przyjazdu „władz krakowskich” była wizytacja i skontrolowanie pracy wolontariuszy oraz oczywiście wypoczynek i odwiedziny placówek salezjańskich (jest to bardzo ważne, bo dyrektor może sam doświadczyć potrzeb poszczególnych misji). Nie będę wymieniać tych potrzeb, bo nie wiedziałabym, od czego zacząć. Tutaj każdy pieniądz ma swoje znaczenie.

Tak wypadło, że ks. Adam w pracy zobaczył swoich ludzi, czyli Marka i Monikę a nas zabrał na wycieczkęJ W poniedziałek wszyscy wybraliśmy się na północ naszej nowej Ojczyzny do Lufubu oraz Kazembe. Wiem, wiem to dzień naszej pracy. Dostałyśmy jednak pozwolenie od Zgromadzenia a domu pilnowało pewne wesołe małżeństwo.

Lufubu, Kazembe…Tam Zambia wygląda zupełnie inaczej. Jest bardziej zielono i bardziej dziko. Miło było zobaczyć farmę, o której przed kilkoma laty opowiadała wolontariuszka Dominika Synożyc. Jeszcze przyjemniej było poznać kolejnych Bożych entuzjastów misyjnych, czyli naszych polskich fatherów, którzy z wielką pasją opowiadają pewnie już setny raz swoje historie.

Bardzo dziękujemy za wizytę, dzięki której dowiedziałyśmy się, co w Polsce, rozpoczęłyśmy nieformalnie współpracę warszawsko-krakowską wolontariatu, poznałyśmy kolejną część Zambii oraz przesympatycznych ludzi, o których pamiętamy w naszej modlitwie.

- Darku pamiętaj, że na kolejnej płycie mam być w chórkach z moim afrykańskim okrzykiem

No cóż, teraz czekamy na naszego dyrektora, żeby nas zabrał w kolejną część Zambii:) Albo my Jego. Pozdrowienia dla wszystkich.

PS. My cały czas świętujemy, co tydzień mamy jakiś jubileusz, więc jak tak dalej pójdzie zostajemy z Ewą na dwa lata:)

1 komentarz:

  1. hahah!A ja też miałam przyjemność poznać ks.Adama-równy gość:)!I oby współpraca się wyklarowała... Trzymaj się zakręcony Muzungu!!!

    OdpowiedzUsuń