sobota, 6 sierpnia 2011

"Początkującego żeglarza pieśń radosna"


"Kto mnie weźmie na łódkę,
Kto mnie weźmie na wodę,
Chociaż staż mój jest krótki,
To ja chętnie pomogę."

Kto mnie wziął na łódkę? Gosia - Mała Mi. Ta to ma szalone pomysły, nie ma chyba dziury do której by nie weszła, albo pomysłu który by nie zrealizowała:) Nie ma też cenniejszego dla mnie człowieka, od Lorkosi. Podczas jednej z kolejnych kawek w naszym codziennym przedszkolno-olsztyńskim świecie powiedziałam: Wiesz Gosia, z chęcią popłynęłabym w rejs.
Kilka miesięcy później zgrałyśmy terminy urlopów i zacumowałyśmy na łódce kapitana Pawła - przyjaciela Gosi. Wspomnę tylko, że Gosia ma już morskie doświadczenie żeglarskie, ja póki co mazurskie.
Chcąc wejść w klimat żeglarski rejsu Mazury 2011 konieczne jest poznanie załogi. W głównej mierze to załoga, zaraz po pogodzie, decyduje o wrażeniach, doświadczeniach i radości żeglarskiej.
Powyżej ekipa naszego Tango (rodzaj gatunkowy łodzi). Kapitan Sowa,imię gatunkowe Paweł, to przesympatyczny i opalony na słodkiego Mulata mężczyzna, wieku nie zdradzę. Jego życiem jest pływanie od portu do portu i to nie tylko na jeziorach ale i morzach naszej planety. Większość czasu spędza w łodzi a w wakacje oddaje się całkowicie pracy instruktorskiej, czyli uczeniu takich jak my że linki na łodzi to nie kolory ale konkretne zastosowanie (zatem zielona linka to ...topenanta, przynajmniej na łodzi Sowy:) i nie ważne do czego służy, najważniejszy jest kolor:)
Kapitan na zdjęciu ma okulary. Wszystkim uczestnikom szkolenia przypominam, iż tylko On może używać nazwy gatunkowej - siostra Czitenga. Można by o Nim jeszcze wiele pisać, warto jednak wspomnieć że Jego cierpliwość do uczniów, zwłaszcza płci żeńskiej jest iście anielska.
Kolejny załogant w okularach słonecznych to właśnie Mała Mi. Cóż, nie będę tu się rozpisywać. Obiecuję, jak tylko uzyskam zgodę że poświecę tej osobie więcej miejsca na moim blogu. Dodam tylko, że dzięki Lorkosi jestem coraz bardziej odważniejsza w kroczeniu przez życie i jest Ona jedną z niewielu osób w moim otoczeniu, która akceptuje, zachęca do rozwijania i dzieli moje afrykańsko-misyjne pragnienia.
Patrzę na zdjęcie i zastanawiam się dlaczego Karolcia przytula aż dwóch mężczyzn - Szymona i Dżordża - zachłanność kobieca nie zna granic:)
Karolina i Szymon - odlotowe małżeństwo z Wrocławia. Potrafią ugotować pysznie i wszystko, choć nie sprawdziłam ich w kuchni afrykańskiej. Spotkanie z Nimi spowodowało, że częściej zaglądam na Naszą Klasę. Spokojni choć szaleni, poukładani choć chaotyczni, rozrywkowi choć z nutą dystansu...Ten czas z nimi był naprawdę owocny i ta ciekawość dotycząca brewiarza...Spędzając czas z Karolcią znalazłam kilka cech wspólnych, zwłaszcza potrzebę wydalenia swoich negatywnych emocji za pomocą słonych łez. Szymon, niezwykle mądry facet, kocha fizykę i logiczne myślenie. Wszystko próbuje zrozumieć. Ja jednak nie potrafiłam zrozumieć dlaczego rzuca książkami podczas egzaminów? Czyżby chciał ściągnąć na siebie uwagę egzaminatorów by ocalić resztę grupy? Cóż za empatia!!!! Dziękuję Szymek.
Ach Dziobaski (nazwa gatunkowa od miejsca zamieszkania na łodzi - dziób) mam nadzieję, że Was jeszcze zobaczę.
Marek. Napiszę krótko - "Cicha woda brzegi rwie..."
Znana jest juz ekipa rejsu, kolejne żeglarskie opowieści w druku... Myślę, że będą o urodzinach...

"Pływanie to nie taka trudna sprawa,
Pływanie to nie taka trudna rzecz,
Bo jak wiatr z tyłu będzie w żagiel dmuchać,
To wtedy łódź do przodu musi przeć."

Ps. Wszystkie zdjęcia z wyprawy żeglarskiej Mazury 2011 są zrobione przez Szymona.
JA aparat miałam, ale chęci do robienia zdjęć żadnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz