wtorek, 10 sierpnia 2010

Bus is coming...

-O której przyjedzie autobus - to pytanie zadawane jest zawsze na stacji przez białych ludzi, którzy czekają na notorycznie spóźniające się PKsy.
- Bus is coming!! - odpowiadają wszyscy pracownicy.

Dzisiaj doświadczyłam co znaczy czekać na autobus. W niedzielę w drodze do Kabwe kupiłam od razu bilet na wtorek do Chingoli, żeby być pewną że będę miała miejsce. Wszystko poszło ładnie, bez problemu sprzedano mi wejściówkę. Wymieniliśmy się nawet numerami telefonów z pracownikiem firmy i ustaliliśmy że autobus będzie ok. 14.
We wtorek rano, ku mojemu zdziwieniu Jeff zadzwonił powiedzieć że wszystko ok i że tak jak ustalaliśmy będzie ok 14. Do południa udało mi się jeszcze zobaczyć kilka miejsc w Kabwe (m.in. bardzo ciężkie więzienie), poznać pozostałych współbraci o. Pawła i zjeść szybko lunch by zdążyć na autobus.
Chwilę po 14, kiedy z o. Pawłem "rozkoszowaliśmy" się hałasem i brudem stacji Pks Jeff zadzwonił kolejny raz, że mają opóźnienie ok 1,5h. wszystko jednak było oczywiste więc nie przejmowałam się tym zbytnio. ok 15.55 podjechał autobus tejże firmy u której ja wykupiłam bilet. Zapytałam czy jadą do Chingoli, ale okazało się że jadą tylko do Kitwe (stacja przed moim miejscem przeznaczenia). Wszystko jednak było bardzo podejrzane. zadzwoniłam zatem do przyjaciela Jeffa i zapytałam co jest grane, a on mi odpowiedział żebym się nie ruszała, autobus jest w drodze, mam czekać. No to siedzieliśmy z o.Pawłem do 17. Próbowałam się skontaktować z Jeffem ale jego, zresztą Pksu też,ani było widu, ani słychu. Po 3 min. naradzie zdecydowaliśmy wrócić do domu - ku zdziwieniu proboszcza (pochodzi z Ghany). Kiedy zapytał co się stało oznajmiłam Mu grzecznie, że ma szczęście iż nie jest Zambijczykiem bo gotowa jestem zabić pierwszego lepszego, jaki pojawi się na mojej drodze.

Pełna emocji postanowiłam, że następnego dnia wyruszam do Lusaki i próbuję odebrać moje ciężko zarobione kwacha tym oszustom!!!!
Kiedy uspokojona zajęłam się kolacją zadzwonił telefon. ku mojemu zdziwieniu był to Jeff. Spokojnie i grzeczne zapytał "Gdzie jestem? Przecież miałam czekać na stacji!!!
o zgrozo!!!! Spokojnym głosem odpowiedziałam grzecznie, że czekałam jakieś 4 godziny i nawet próbowałam się skontaktować ale ...i że chyba jest nienormalny, myśląc iż będę jechała teraz po nocy z nie wiadomo kim i czym!!!!!
Ustaliliśmy zatem, że jutro kiedy on będzie wracał spotkamy się w Kabwe i on odda mi pieniądze.
No to zobaczymy!!!!!

ach uwielbiam ten zambijski publiczny transport. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać. Nadal jednak kultywuję moje motto "Take it easy"!!!!!

1 komentarz: